Obraz: Agnieszka de Groot-Biegaj

Pamiętnik podzielonej duszy

Zofia van der Vorst-Ksycka

Dwie dusze, dwa ciała,
czy też jedna w cząstkach?
Współwłaściciel jednej duszy,
brat, siostra, czy sąsiad?

Gdy znać daje rozum ci,
to jest ten, to ta,
na jej widok ściska w dołku,
cząstek jednej duszy, gra?

Czy to znak,
by dalej razem
szukać części układanki,
by stać jednym się obrazem?

W głowie kręci się od myśli,
tyle pytań, żyć i miejsc,
znowu inny czas i przestrzeń.
Czy odpowiedź jest we śnie?

Gdy przekroczysz cienką linię
i dasz unieść się naturze
gdy twym myślom oddasz wolność
i rozpętasz uczuć burzę

gdy przebijesz już skorupę
zaczniesz zrywać maski z twarzy,
zawiedziona staniesz chwilę
bo nie zdrapiesz tatuarzy.

Kawałek czyjegoś cienia
i zbyt głębokie spojrzenie
i nie to miejsce i czas,
dwie obok siebie przestrzenie.

Długość snu
mierzona poczuciem winy
wdzierającej się głęboko
inne życie ? innej dziewczyny ?

Cień, wciąż przy mnie
nie jest moim cieniem,
kiedy pragnę go pochwycić
znika cichutkim westchnieniem.

Czy ja ponoszę winę ?
przybrałam może nowy kształt ?
czy jeszcze jestem sobą ?
rozdarty mojej duszy płaszcz.

Rozbudzona nocą
w silnych twych ramionach,
proszę powiedz mi
czy to ja czy tamta dusza skaleczona?

Część nieba dla ciebie
i dla mnie, dla kogoś.
Jakże jeden rozum,
w różnych duszach całość ?

Jedno czucie, wiele serc
biją jednym rytmem,
cienie, mary, wolne dusze,
wszystkie jednym, wszystkie.

Nie zapomnij mego głosu
mego ciała, moich rąk,
bardzo proszę, moją twarz
wciąż miej przed oczami, wciąż.

Nie dotykaj mojej duszy
nie chciej wejść znów w moje myśli
gdy mnie spotkasz na ulicy,
nawet kiedy ci się przyśnię.

Żądzą nami inne światy,
inna noc i inny dzień,
może nigdy się nie dowiesz
ciała to, czy mojej duszy cień,

Bo gdy jeden już o brzasku
ze światłem tańczy na niebie,
drugi, zmęczony o zmroku,
nie wie jak się podnieść, nie wie.

Jakieś inne tańczą cienie
przez twe noce, moje dni,
może gdzieś tam na granicy,
ty to, cień twój, czy to łzy ?

Ciche słowa, głośne myśli
czyjś wyraźny słychać szept,
pewność mieć, że jestem tutaj,
że to nie jest tylko sen.

Łaskoczący chłodny podmuch
miesza się z ciepłym oddechem
galimatias, teraźniejszość
sny zostały tylko echem,

chociaż, bije szybko serce
po przeżyciach gdzieś daleko,
jasny obraz i te słowa,
nie, ton ie jest tylko echo :

Ja ci wskażę drogę
wezmę cię za ręce
nie drżyj już kochanie
i nie bój się więcej.

Będę tuż przy tobie
niewidzialnie tak,
czuć będziesz że jestem,
czasem we dnie, w snach.

Kiedy wiatr swym szumem
szepce ci do ucha,
proszę przymknij oczy,
jestem z tobą, słuchaj.

Gdy na ustach gorąco
poczujesz jak trunek,
pieszczota to moja
i mój pocałunek.

Czyjeś oczy wodzą za mną
z tej i z tamtej strony,
wzrok czyjś mnie przenika wskroś
drugi jest spokojny.

W błędnym kole wokół mnie
mieszają się głosy
przy tych oczach dziwna twarz,
a przy tamtych jasne włosy.

Jednych przeznaczeniem
by były kochane,
drugie, tajemnicze trochę,
spokój zarazem i zamęt.

Wiąże je ze sobą czas,
jakby parą - one -
gdy końca dobiega życiowy epizod
czworo oczu odwrócone.

Budzą się uśpione nadzieje
małe takie w swej wielkości,
chce zasnąć, nie zaśnie,
bo na jawie śni.

I tak cicho płyną łzy,
jak perły się toczą,
inny obraz w każdej z nich
pokażą ci nocą,

choć czarny jej welon
usiany gwiazdami
oświetla ci drogę
przestrzeń między nami,

choć błądzące dusze
znów widzą swój cień
ciężko dysząc biegną
do granicy nocy z dniem,

to ta jedna dusza
wciąż szuka natchnienia,
a ta druga z nią w dialogu
szuka pocieszenia.

Nie schowasz się za tym cieniem
bo on już nie jest twój,
widzę cię tak przejrzyście,
nie odpływaj, stój!

Obietnice z przeszłości
wciąż palące nadzieje.
Daj mi rękę, chodź ze mną
bo tu chłodno, już dnieje.

Tak blisko moich twoje myśli
i czuję ciepło twojaj twarzy,
nie drżyj już proszę,
bo nic już złego się nie zdarzy.

Wszystko jest jasne i spokojne
życia kolory ożyły znów,
widzisz tę ścieżkę tam w oddali?
ona prowadzi do świata snów,

Lecz obudzić się trzeba najpierw,
lekkim dotykiem przywitać dzień,
choć, ja pomogę ci
twój własny znów odnaleźć cień.

Każdy początek
ma magiczną moc
więc zacznę od nowa
rankiem, gdy się skończy noc.

Gdy minie pierwsze oczarowanie
będę już bardzo daleko
gdzieś w życia środku
gdzieś w lesie, nad rzeką.

A może gdy modlić się będę
to nie pryśnie zaklęcie
i wolną będę mieć duszę
by wzbić się w górę, nic więcej.