Obraz: Agnieszka de Groot-Biegaj

Nowicjusz Caligula

Zofia van der Vorst-Ksycka

Jak na sądzie ostatecznym
staje dziś przed nami,
z czasu utkane kobierce
pod bosymi stopami.

Kolorowe szlaki
i przegrane bitwy.
Dużo słońca, wielki człowiek
hisroria i mity.

Nie łatwo być sędzią
tak zaciętej walki.
Przyszłość bije przeszłość,
dużego szacunku godne dwie rywalki.

I choć może historia
uparta w swym bycie,
ciągnie ją chęć trwania,
wyrokiem jest życie.

Nagi,
ograbiony z myśli,
już w nocy głębokiej ciemności
nie potrafi śnić.

Nagi,
ograbiony z duszy,
bladych zapadniętych oczu
patrzeć już nie zmusi.

Nagi,
ograbiony z uczuć,
i dotknięcia ciepłej ręki
nie ma serca, nie ma nic już.

Nagi,
ograbiony z życia
i przypięta mu historia
na światło cienką stróżką wypływa z ukrycia.

Słońce to czy ogień?
chłód, wyblakłe włosy
pięknej muzyki dźwięki
i żałośnie jęczące głosy.

Piekło to czy niebo?
tak jasno i tak ciemno zarazem,
wychdzi z tej otchłani
ktoś, kolorów obrazem.

Wiruje i zmienia się wszystko,
ustaje, zamienia się w słuch.
Czarownik to jakiś czy diabeł,
czy nawet może sam Bóg?

Zabiera nas z sobą daleko,
w kolorach, w królewskiej nagości,
w swój świat głębokich zaświatów
w zakątki nam bliskiej przyszłości.

Tańcząc taniec śmierci
spodobał się słońcu,
wyciągnięty siłą światła,
dotańczył jej końca.

Grzmoty biją i pioruny,
sieką jasne błyskawice,
przeszedł przez zwierciadło czasu
ukazuje swe oblicze.

Biała białość, widmo
jak wonne pachnidło
poruszyło znów kolory
w inną przestrzeń wpadło.

Owinięty w szatę z tęczy
jak dziecko niczyje,
kręci się wciąż w swoim tańcu,
poznaje, znów żyje.

Posieczony ogniem
na wygasłym wzgórzu,
wybuch i lawina
z łez jego i z kurzu.

Rozżarzony kamyk
w ognistym uczuciu
mięknie jakby serce
daje szansę życiu

jak pochodnia w nocy
chce pokazać drogę;
zgubił jeden but
bosą ciągnie nogę.

Na myśli zakręcie
stanął oniemiały
pokazało mu tam słońce
przyszłość w nowym ziemskim raju.

Wypłynął z czeluści śmierci,
z ciemności na złote słońce,
otrzymał nie tylko jasność,
ale i serce bijące.

By silnym zdrowym ramieniem
przytulić świat i dać radość,
by kochać znów całą duszą,
podarowano mu młodość.

I tego nie dosyć jeszcze,
by pokryć srogość rozpusty,
czynienia dobrego wolę - dano -
i czarujący uśmiech.

W nowym życia wcieleniu,
nowicjusz bez nałogów,
obsypany raz jeszcze
podarunkami od Bogów.

Na poduszce z czasu
złóż dzisiaj swą głowę,
spróbuj wyśnić wreszcie
tę drugą połowę.

Może podpowie ci noc,
w swej błyszczącej czerni,
jaką obrać drogę,
może cię odmieni?

Gdy w miękkości czasu
tej wielkiej poduchy
znajdziesz niespodzianie
okruszek otuchy,

to może cię serce
poprowadzi dalej,
na słonecznej ziemi
będzie żyć ci dane?

Wtopiony w puch czasu
skąpany w swych myślach,
spróbuj wyśnić wreszcie-
-jak do życia przystać.

Stoisz w drzwiach nowego,
kiipiącego świata.
Bez bagażu, w niewinność
dusza twa bogata.

Głęboki wolny oddech
nowy młody świat,
tak pełny nadziei
i czysty, bez wad.

Ramiona znowu pełne
marzeń jeszcze niespełnionych
nieskażonych rozsądkiem
czasu lat minionych.

Bez skazy przd tobą
wijące się drogi,
wybrać możesz znowu
gdzie postawić nogi.

Wtulony w pióra anielskich skrzydeł,
bezpieczny jeszcze, lecz bez odwrotu
szykuje umysł swój­ i serce
do dziewiczego życia lotu.

Odbicie srebrnego swiatła
daje mknąć jasnej myśli,
Benjamin u cnót progu
czuje i wie, że nie śni.

Zabiera go nowa fala
bogowie karmią natchnieniem,
w oczach błyszczy ciekawość,
swiat się otwiera westchnieniem.

Niebo użycza przestrzeni
anielskim skrzydłem pieści,
na ścieżce z promieni słonecznych
uczy go kroków, tych pierwszych.

Pachnie tak cudownie,
jak wiosenne kwiaty,
powraca mu życie,
w nie jest tak bogaty.

Kolorem, uczucia,
jak mlecze na łące,
kołyszą się z wiatrem,
flirtują ze słońcen.

Tafla wody w stawie
mieni się odcieniem,
odbija jak lustro
to ciepłe spojrzenie.

Jak w muzykę wiosny,
w ciepło jej, gdzieś z chłodu
wchodzi dziś przez furtkę
do życia ogrodu.

Gdy wiosenny wiatr
grał muzykę w drzewach
i ptaki w jej takt
zaczęły znów śpiewać

kiedy słońce swym promieniem
łaskotało kwiaty,
w świeży oddech i nadzieję
świat był tak bogaty

kiedy białych chmurek kilka
na niebieskim niebie,
całym swym jestestwem
tęsknił znów do ciebie.

Jak ptaki do domu
powróciła wiosna,
wysłuchane prośby,
wraca, by na zawsze zostać.