Obraz: Agnieszka de Groot-Biegaj

Odcienie miłości

Zofia van der Vorst-Ksycka

Na zawsze moje kochanie

Nowa nadzieja wstąpiła w nas
i zaświeciło słońce
w mocnym uścisku splecione ręce
i usta takie gorące.

Bijące serce, słyszalne –tak-
przebiło wielką ciszę
nieodwracalny pierwszy krok
zaczęło się nowe życie.

Pierwsza zabawa i pierwsza noc
w ich małżeńskim różańcu
i kręcą się już szczęściem
w życia szalonym tańcu.

I rozmarzone oczy
na gorzko, całowanie,
i w złych i w dobrych chwilach
na zawsze – moje kochanie.


Tak głęboko jak mój oddech

fragm. poem. "Pijana miłość"

Twoja roześmiana twarz
życiodajny wizerunek
i twe ręce w moich włosach
na ustach mój pocałunek.

I drżę cały, bo jak dzwon
rozszalałe moje serce
i biegniemy w tamtą stronę
i trzymamy się za ręce.

A przed nami wielka przestrzeń
wiatr rozwiewa twoje włosy
trzymam cię mocno w ramionach
ty całujesz moje oczy.

Wszystko wokół pachnie szczęściem
kręci się od niego w głowie
mógłbym ciebie kochać wiecznie
tak głęboko jak mój oddech.


Szczęśliwi

Przy wieczornym świerszczy graniu,
przy palących świeczek blasku,
przy stoliku, tam w ogrodzie
przesiedzieli aż do brzasku.

Przy gitary cichym dźwięku,
przy smacznego wina lampce,
przy splecionych rąk uścisku,
w tej cichutkiej kołysance.

Przy słowach mówionych szeptem,
przy śmiechu cichego brzmieniu,
przy pierwszych oznakach świtu
szczęśliwi i trochę senni.


Dwa światy

Gdzie zderzają się dwa światy,
ten mój i ten twój.
Gdzie splatają się uczucia
w nierozdzielny zwój.

Gdzie jak błogość z piersi twej
wydziela się ciepło
ciągnie mnie swą siłą wielką
i tuli jak dziecko.

Gdzie myśl obca jak muzyka
kręci mną dokoła
i z miłosnej sieci nut
wyjść już nie podołam.

Gdzie korzenie nowe pędy
zapuściły w ziemię.
Gdzie, w tym świecie
mego świata uczysz się przeze mnie.

Gdzie rozdzielić już nie można
części twej od mojej,
żyć będziemy w świecie nowym,
trochę mym i trochę twoim.


Jakże będę ciebie kochać

fragm. poem. "Pijana miłość"

Powiedz, że życie nie może być smutne
kiedy złote świeci słońce
jakże wielkie poruszenie
jakże pieką łzy gorące
.
Powiedz, że nie pójdziesz jeszcze
nawet, gdy już prawie świt
jakże ciepłe twoje ręce
jakże drżący jest ich dotyk.

Powiedz, że staną zegary
kiedy ziemi dotknę nogą
jakże czuły jest twój głos
jakże krętą płynie drogą.

Powiedz, że nie ma tajemnic
i uczuciom swym daj upust
jakże będę ciebie kochać
jakże przylgnę do twych ust.


Szczęście mieć

Ja mam szczęście
właśnie z Tobą iść
przez życia zawieruchę.

Ja mam szczęście,
bo nikogo kochać tak już
nie potrafię
i nie muszę.

Wszystkie dni słoneczne i deszczowe
byłam z Tobą
jestem z Tobą
będę z Tobą

Ja mam szczęście,
być wybraną tą dziewczyną
bo na drugim końcu świata
mnie szukałeś w porę dziwną.

Mamy szczęście,
że nam było dane się odnaleźć
i pozwolił nam los
stworzyć taką parę.


Świątynia rozkoszy

Każda cząstka duszy mojej
drży, przejęta niepokojem,
że przestanę kochać cię
gdy tylko kogut
zapieje nam dniem.

Oczy twoje snem zamknięte
i oddechu rytm spokojny.
Lekki uśmiech na twej twarzy,
chyba znowu się rozmarzę.

Świta już, promienie słońca
śpiew ptaków,
pluszcząca woda o brzeg
i zapach tataraków.

Rodzący się nowy dzień
życia tętnem budzi cię.
Drżącą rękę mą
do twych ust przykładasz.
Znów w ramiona bierzesz mnie,
drżąc nade mną władasz.

O! rozkoszy życia
chwilami długimi
miłości głębię odczuć nam dajesz,
pożądania chlebem
karmić nie przestajesz.


I szleńczym krokiem
drogami krętymi,
wiedziesz nas splecionych
do swojej świątynii.


Jesiennych liści taniec

Spadających liści deszcz
dziś na drodze zastał mnie,
gdy wpatrzony w twoje okno,
oblepiony liśćmi posąg,
czekałem; żelazna brama;
by zobaczyć cię kochana.

A może, nim wichura
przygnała liści deszcz,
ty wiedziałaś już, że
stoję tu od rana
i że otworzy się brama
i ma miłość jak zmowa
w twoim sercu się schowa.

Z barw ulewą liści
weszłaś kiedyś w moje myśli
i dotknęłaś cienkiej struny melancholii.
Wiatr, co figur z liści tkaczem
splótł dziś w jedno serca nasze
i w jesienny liści taniec pcha nas
i wiruje razem z nami,
że aż w piersiach boli.


Latawiec

Lekko, ciepło i przyjemnie
kręci włosy, wieje, dmucha,
cicho swoją tajemnicę
szepce mi do ucha.

Że z daleka,
że już dawno,
że się bardzo stęsknił za mną,

że te kwiaty,
że z tej strony,
że przez równik leci do mnie,

że tu słońce,
że tam mgła,
że go lecąc żądza pcha,

że dzień tutaj,
że noc tam,
że nie zawsze leci sam.

Lekko ciepło, gry, swawole.
Zleć na ziemię, przystań w dole
i znów w górę, jak motyle,
boś latawiec jest i tyle.


Dam ci poznać zapach kwiatów

Rozpędzony życiem
stań na chwilę,oprzytomniej
i gdy zejdziesz już na ziemię
podejdź do mnie.

Pokażę ci świata kawałek,
któryś minął tylko w pędzie.
Zaprowadzę cię tam,
gdzie motyle i łabędzie.

Dam ci poznać zapach kwiatów,
kolorową wskażę tęczę
i te domy i ulice,
duszy twojej wnętrze.

Zadbaj, byś nie zginął w czasie
co jak rzeka wartkim nurtem
zabiera podczas drogi
to, co tylko da się.


Piaskowy list

Słońce, dziś pod gołym niebem
tęskniąc,w mokrym piasku plaży
napisałem list do ciebie
obraz przed oczami marząc.

Wiatr ci niesie me westchnienie,
list zabrany falą, morze
i jeszcze tylko życzenie,
daj jej list przeczytać Boże.

Gdy wiatr mocno dmucha w żagle,
szybko przebyć mil tysiące
by do portu twoich uczuć
móc zawinąć i bez końca

błysk i grzmot otwieram oczy
niebo zaciągnięte czarno,
wściekłe fale Posejdona
list mój znów wciągnęły na dno.


Dzienne zmory

Szare myśli, dzienne zmory
w słońcu błądzą ci po głowie,
gdy z nogami na stoliku
chciałeś dziś odpocząć sobie.

Piękny dzień, zielone drzewa,
skradający się po cichu kot
i melodia wiosennego ptaków śpiewu
no i nagle dziwne myśli, stop!

Lepiej nie zamykać oczu
i skorzystać z tego dnia,
woda, ręka w rękę spacer,
śmiech, lampka wina do samego dna.

Z takich dni utkana tarcza
postawiona przeciw zmorom
nawet w chmurne ciężkie dni
nie da zepsuć ci humoru.


Lustro moich snów

Ugodziłaś jak sztyletem,
krwawe łzy leje me serce,
wszystko znikło, nie ma ciebie,
nie ma już niczego więcej.

Jedno lustro w tym pokoju
zostawiłaś, jakby pamięć,
śledzić mogę w nim codziennie
dni i uczuć naszych zamieć.

Jedno lustro, po dniach wielu
inny obraz, inni ludzie,
kalejdoskop jakichś przeżyć,
czyżbym znowu uległ złudzie?

Śniąc czekałem dzisiaj w nocy
z otwartymi znów oczami.
Widzę w lustrze, idziesz do mnie,
nie zamknę już mych oczu, za nic.


Później zaczęło się już przedtem

Wyrzucony z twoich myśli,
z twego życia, z twej pamięci,
zapomniałem małą chwilę,
że świat nadal, wciąż się kręci.

W twoje serce z drewna
uderzy dziś kamień,
co nadziei wąską ścieżkę
dawno zaczął drążyć dla mnie.

Przedtem zaczęła się już moja przyszłość,
pierwsze -później- przeminęło z echem,
co mnie spotka już zaczęło swą wędrówkę,
już jest blisko i dotyka swym oddechem.

Nie podołasz zmienić biegu
ścigając się z czasem.
Może tylko tym uśmiechem,
w przeszłości zapisanym ciepłym głosem?


Weź mnie w ramiona

Rozłóż ręce, stań tam w polu,
daj wiatrowi mierzwić włosy.
Spróbuj czuć co czują drzewa,
ptaki, ja i złote kłosy.

Niech cię słońce swym promieniem
połaskocze w piętę, w nos,
niech uśmiechem wolnej duszy
wyjdzie ci na przeciw los.

I w beztroskiej bezsenności
niech się śmieją twoje oczy,
rozłóż ręce, weź w ramiona
wiatr i mój cień bosy.


Smutki i uciechy

Komu wylać strugi żalu,
komu wylać szczęścia łzy,
komu podarować uśmiech,
czy dać odczuć humor zły?

Poskarżę się tylko tobie,
ucałuję twoje oczy,
szczęścia cię obsypię darem,
dzień za dniem, po czym

pójdę i przyniosę ci
pełne garści świeżych malin,
pełen plecak cudnych dni,
żadnych skarg więcej i żali.

Zresztą, może pomieszamy razem
nasze łzy, nasze uśmiechy
i będziemy mieli siebie
na złe dni i dni uciechy.


Kiedyś byłeś moim snem

Kiedyś byłeś moim snem,
ale już się obudziłam,
wszystko co mi dałeś z siebie
we śnie zostawiłam.

Tak jak róży płatek
miękki dotyk twojej rzęsy,
budzę się we śnie
i śnię dalej szczęście.

Tak jak ciepły wiatr
lekki dotyk twojej ręki,
szepczesz mi do ucha słowa
co brzmią jak muzyki dźwięki.

Tak jak w wielkiej głuszy
słyszę bicie twego serca,
czuję go, bo tulisz mnie
i całujesz czułe miejsca.

Kiedyś byłeś moim snem,
ale już się obudziłam
i gdy znów zamknęłam oczy
inny sen wyśniłam.


Dialog dusz

Duszy zgnębionej o pomoc wołanie
cichnie wpadając w głębię twoich oczu,
w ramion zamkniętych uścisku
z duszą twą dialog się toczy

Gdzieś w dali w górę wznosi się łuna,
uczuć twych moc i młodość,
w otchłań wpadają łzy kryształowe
ciepło ich czujesz i słoność.

Wiatrem rozwiane cząstki miłości
składasz znów w jedną całość,
tym przypalonym zalanym łzami
siłę oddajesz i słabość.

Krzepiona słowem natchniona dusza
unieść się daje i pieścić
i gdzieś z otchłani dwóch dusz dialogu
słychać znów śmiech niewieści.


W płomieniach

fragm. poem. "Pijana miłość"

W płomieniach, w oddechach gorących
w żarzącym się żarze
podsycając wciąż ogień
palimy się razem.

Pieszczoty zadane twoimi ustami
pieką, palą jak pochodnie
niecierpliwość rąk naszych
igramy wciąż z ogniem.

Rozkoszy syczące łzy szczęścia
po rozpalonych spływają policzkach
mieszają się z potu kroplami
w miłości dymiących uliczkach.

Niewypalone dusze i ciała
wciąż żarzą się uczuć czerwienią
w gorączce jak stal zlane w jedno
ugasić nie chcą płomienia.


Dziękuję losowi

W poszukiwaniu miłości i ciepła
gdy w beznadziei nie było nikogo,
sycąc spragnioną mą duszę
los obdarował mnie tobą.

I wszystko nabrało koloru.
Ty, wielka moja nagroda.
Przy tobie, z tobą, dla ciebie
i dla nas słoneczna pogoda.

Sprawię, że tylko szczęście
na drodze naszej i w progu
wezmę ciebie na ręce
dziękując losowi jak Bogu.


Chwilą żyć

Powiedz mi proszę raz jeszcze
na ucho, w sekrecie, jak przedtem,
przyrzekam uwierzę ci wreszcie
bo nie kłamie się gdy mówi się szeptem.

Widzę, spoglądasz ukradkiem
na obraz szczęśliwych i już ci znanych,
wcześnie spełnionych, przeżytych
marzeń nieokiełznanych.

Zagubiliśmy się w sobie na zawsze
nieubłaganie płynie i miesza się czas
i nigdy już tamta chwila
nie znajdzie, nie dotknie nas.

Twój ciepły, gdy szepczesz, oddech
czuję i słyszę wciąż słowa
żyjmy znów przyszłą chwilą
wciąż głębiej i wciąż od nowa.


Słowo, słowo, słowa

Tych zwykłych małych słów kilka
wypowiedzianych ot tak
i wznosisz się ponad horyzont
myślami wysoko jak ptak.

Przez ramię rzucone gdzieś słowo
jak biczem uderzy cię w twarz
i upust dają wściekłości
słowa, słowa, słów marsz.

I bolą czasem latami
wbite gdzieś w duszę jak drzazga
czekają na jedno słowo
uzdrowi, podziała jak balsam.

Ich wielka magiczna siła
ciągnęła za sobą narody
cóż jedna mała dusza
ze słów gradem w zawody.

Jego potęga i wielkość
zabija ratuje i rani
rytmiczny i długi sznur słów
zastąpisz tym jednym, kochanym.

Więc mów do mnie proszę znów szeptem
te stare wytarte już słowa.
które mówiłeś przed laty,
co roku i wczoraj od nowa.


To się zdarzy, wiem na pewno

To się zdarzy dziś lub jutro
może innym razem
wiem na pewno, czuję to
w moich oczach jest obrazem

wymarzona kiedyś scena
drzewa słońce i polana,
a potem w blasku księżyca
w moich włosach ręka twoja ukochana.

To się zdarzy już niedługo
może w kwietniu, może w maju
będziesz moim przewodnikiem
drzwi otworzysz mi do raju

i w jego złocistych promieniach
kąpać będziesz moje ciało
moją duszę, moje myśli
zamknę oczy, sen nadchodzi
wiem na pewno że się przyśnisz.


Milczeć ze szczęścia

Pełen nadziei poranek
choć trochę szary jeszcze
rozjaśnia się powoli,
słońce przyrzeka szczęście.

Rosy porannej kropelki
z czarnej deszczowej nocy
budzą się i oczekują
od brzasku jasnego pomocy.

Tak piękna jasna chwila
zatrzymała się w czasie,
ukazała jutrzenkę
w olśniewającej krasie,

i tęczę na choryzoncie,
w powietrzu obietnicę,
i prawie serce stanęło
ze szczęścia chcąc tylko milczeć.


Spotkamy się w tańcu

fragm. poem. "Diabelska noc"

Gdzie jesteś kochany?
tylko silny wiatr
goni chmury wysoko
i daleko w świat.

Czyżbyś tam pod niebem
w głębokich przestworzach
żeglował wśród myśli
po gwieździstych morzach?

Może cię dosięgnie echo
jak moje wołanie
i odbite od twych ust
dotknie mnie przesłaniem?

Z szeptów i uśmiechów
splotę długi łańcuch
przejdę jak po moście
spotkamy się w tańcu.


Miłosna przepaść

fragm. poem. "Pijana miłość"

Zmęczonym uśmiechem
budzi się poranek,
nowy to i młody
snów nocy kochanek.

Czarna noc ma własne światło
i czaruje nim młokosa
księżyc, migoczące gwiazdy
jak błyszcząca w słońcu rosa.

I wstające jasne słońce
chce ratować go promieniem
chce rozjaśnić ciemne miejsca
i kryjące ranek cienie.

Lecz, czy jasność, nocy ciemność
nie wskazują żadnej drogi,
wielka siła jego uczuć
mówi, gdzie postawić nogi.

Jak rażony wielkim gromem
i tak jasny w swej młodości
wpadł w ramiona nocy
jak w przepaść miłości.


Pusty pamiętnik

Nabrzmiałe uczuciem myśli
postać jawi się i znika
tajemniczo białe strony,
czyste kartki pamiętnika.

Szalony nastrój jej uczuć
twarz jasna jak wstający dzień,
a strony pamiętnika puste
na ścianie liter jakichś blady cień

Burzliwy myśli bieg
nieznana przyszłość, podniecenie,
i intensywna białość kartek
jej pamiętnika przeznaczenie.

Ten nieodłączny jej przyjaciel
zachował wiernie uczuć stan,
choć może liter w nim nie znajdziesz,
spamiętał słoność łez, jej zapach, i siłę wyszeptanych zdań.


Przy tobie

fragm. poem. "Pamiętnik podzielony duszy"

Ja ci wskażę drogę
wezmę cię za ręce,
nie drżyj już kochanie
i nie bój się więcej.

Będę tuż przy tobie
niewidzialny tak,
czuć będziesz że jestem
czasem we dnie, w snach.

Kiedy wiatr swym szumem
szepce ci do ucha,
proszę, przymknij oczy,
jestem z tobą, słuchaj.

Gdy na ustach gorąco
poczujesz jak trunek,
pieszczota to moja
i mój pocałunek.


Na zawsze

Gdy się los twój z mym losem
na stałe już złączył,
w uniesieniu,
głębokim uczuciem naznaczon.
Wtedy zaczęło się życie
kwitnące uśmiechem
i szczęściem i pracą.

Ślubowałam ci miłość
i wierność i me przywiązanie.
I nic mnie już od mych ślubów
odciągnąć nie w stanie.

I nikt i nic,
w dowód więzów
tej naszej miłości,
nie potrafi mi zaćmić
wizji mej z tobą starości.


Gdybyś inny był

Gdybyś ty był świata pępkiem
i rozumy wszystkie zjadł,
byłbyś świata cnym występkiem
i liczyłbyś wiele wad.

Nie możnaby cię było kochać
tą miłością, co jak łza
kryształowa jest i słona,
ale ciepła i bez dna.

Gdybyś inny był niż jesteś
nie wiedziałabym dziś,
śmieszne!?
że wraz ze mną właśnie chcesz
dalej iść przez życia resztę.


Amor i dziewczyna

Poprzez ludzkie ciała
jak ostrze przez mgły,
przechodzi jak widmo
przez dobrych i złych.

I wlewa się w serca
jak do szklanki wino.
Dlaczego drżysz nagle
i płoniesz dziewczyno?

Zimny powiew wiatru,
zmowy pewny znak,
jakby ukłuł szpilką,
w piersi,w obu bokach.

Pożerając płonnym wzrokiem
przebitego strzałą,
chwyciła też piórko,
które zgubił Amor.