Obraz: Agnieszka de Groot-Biegaj

Mama

Zofia van der Vorst-Ksycka

Aniele stróżu mojej mamy

Aniele stróżu mojej mamy
czyjej teraz strzeżesz duszy
mama sama już aniołem
więc jej więcej strzec nie musisz?

Może dano ci niemowlę
byś je strzegł od urodzenia,
no bo mama, myślę sobie,
strzeże nawet mego cienia.

Czasem mówię do niej głośno
czasem płaczę myśląc o niej
ale czuję ją gdzieś blisko
pewnie słyszy myśli moje.

Bo gdy czasem mocno proszę
by pomogła w trudny dzień
zawsze dodaje otuchy
i pomaga zapaść w sen.

Wiesz, zazdroszczę ci aniele
że ją możesz spotkać sam
bo ja, tylko fotografie
i wspomnienia po niej mam.


Tam za domem

Tam za domem
na tej łące,
gdzie stokrotki rosły.

Plotły wianki
siedząc w trawie,
śmiejąc się, dwie siostry.

Tak beztrosko
w białe kwiatki
ustroiły głowy.

Z żółtych kwiatków
bransoletki,
były też gotowe.

Potem pięknie
tak przybrane,
w stronę domu poszły.

By pokazać
swojej mamie,
że wiosnę przyniosły.


Kraina dzieciństwa

Kolor kwiatów w mym ogrodzie
wiedzie mnie myślami co dzień
w krainę dzieciństwa mego,
gdzie kolorów wręcz tysiące.

Gdzie żółte mlecze na łące,
jagody i poziomki w lesie
i zające.
Gdzie ptaki od rana samego
śpiewu swego dają koncert.

Gdzie ciepłe słońce po burzy
i smyki skaczące w kałuży.
Gdzie tęczy kawałek wisi nad głowami
gdzie dzieci nań wchodzą bosymi stopami.

Błogie ciepło w sercu,
po policzku łza.
Tak piękna w kolory
z dziecka strona ta.


Piwonie dla pani

Te piękne piwonie
w ogródku przed domem,
zrywałam wraz z mamą
czerwcowym wieczorem,

by je dnia następnego
mojej pani wręczyć,
i za rok szkolny cały,
tak się jej odwdzięczyć.

W kryształowym wazonie
w domu postawione,
mówiły zapachem
jak ja myślę o niej.

I istnienia swego
chwilami krótkimi,
umiliły życie
mej wychowawczyni.


Pozostaniesz w mej pamięci

Pozostaniesz w mej pamięci
tak jak zapach bzów majowych,
jak czarowny obraz nieba w nocy
i błysk letnich burz czerwcowych.

Pozostaniesz ciepłem w sercu
jak promyczek słońca w zimie,
jak złocista nić babiego lata,
jak lot ptaka,
co z wiosną do kraju powraca.

Pozostaniesz na mym niebie
gwiazdą jasną, tą północną.
I żyć będę twoim blaskiem,
bo tak kocham ciebie mocno.


Gdzie życia naszego prawdziwy jest koniec ?

Śmierć przychodzi nieproszona
i zawsze nie w porę,
nawet gdybyś krzyczał głośno,
nie chcę! nie pozwolę
zabrać co mi najdroższe!

Możesz płakać, prosić Boga,
aby sobie poszła.
Lecz Bóg prośby twej
wysłuchać nie może.
Ofiaruje tobie życie drugie,
lepsze może?

Skądże
w takim razie u mnie smutek
i żal taki
za tym życiem ziemskim,
tam gdzie ptaki
niebo niebieskie i słońce?

A czy życie w drugim świecie
też się kiedyś skończy?


Wizja

Dzisiaj w nocy miałam wizję,
obraz bardzo dziwny.
Stał przede mną młody rycerz
tak, jakby prawdziwy.

Miejsce za nim z tyłu
puste było całkiem.
Zapraszał mnie gestem
bym siadła tuż za nim
na tym białym koniu
- przedmiot marzeń przecież –
on nie był ważny jednak
w moim wizji świecie.

Ktoś jeszcze stał w dali
prawie niewidzialny.
Widziałam to tylko,
że włosy miał czarne
i że długą szatą owinięty cały
prosił mnie oczami
abym poszła za nim.

Jak mogłam te oczy
zobaczyć z daleka,
kiedy ledwo co widziałam
samego człowieka?

Rycerz patrzył smutno,
ale z przyzwoleniem,
kiedy nie chcąc dosiąść konia,
poszłam za tym cieniem w dali
wołając, poczekaj!
chcę zobaczyć z bliska
kim jesteś, zjawo mglista?

Podeszłam bliziutko
na ręki skinienie.
Kolor włosów, widziałam,
okazał się cieniem.
Siwe zobaczyłam włosy
na głowie znajomej.
I te oczy tak mi znane,
chciałam podbiec do niej,
krzyknąć Mamo!,
wtulić w jej ramiona.
Ale wtedy zobaczyłam znów
białego konia.

Siedząc już na koniu
za młodym rycerzem,
próbowałam obraz mamy
przywołać pacierzem.
Jak ostatnie tchnienie
uśmiech zobaczyłam.
Zniknął koń i rycerz,
wizja się skończyła.


Bliżej ciebie mamo

Gdybym w ptaka się zmieniła
to bym bliżej ciebie była,
jeśli prawdą jest
-nikt nie wie-
że najlepsi żyją w niebie.

A ja czuję ciebie wszędzie,
wokół mnie
gdzieś ponade mną.
I tak myślę,
jak cię dotknę
to zostaniesz tutaj ze mną.

Bo tak bardzo chciałabym
jeszcze raz twój głos usłyszeć,
przytulić cię i ukołysać,
ucałować twoje ręce.
Mamo! słyszysz mnie?
ja strasznie za tobą tęsknię.


Wiara ?

W swej wielkości niepojęta
przecudna i sławna,
gdzieś podziała się przeklęta
wiaro w cud i diabła?

Ja, zaprzedając ci duszę
żądałam otwarcie,
byś mi dała czarę pełną
i kipiącą życiem,
lecz nie czarcim.

Tyś podstępnie mnie zwabiła,
w swoje sidła wzięłaś,
teraz karzesz mnie za chciwość
i mną poniewierasz.

Lecz kara okrutna
tobie się należy.
Gorzko pokutować będziesz,
ja, przestaję wierzyć!


Żywe piękno

Żywe piękno życiem krótkim
żyje na tej ziemi.
Konsekwentnie jednak wraca,
odradza się, mieni i czaruje.

Kolor kwiatów, nieba błękit,
ptaki w locie, zachód słońca
i kochane twoje oczy
wciąż gdzieś w dal patrzące.

I choć nie da się już
znaleźć ich między żywymi,
będą żyć znów
widziane oczami moimi.

Serca mego kawałek
na zawsze jest twoim.
W nim żyć będziesz ciągle
tak jak w domu swoim.


Ciepło promienia

Połóż się koło mnie promieniu słoneczny,
nie daj nakryć cieniem się,
stań się dzisiaj wieczny,
jasny w mroku i we mgle,
w chmurach i na drodze mlecznej.

Ogrzej ciepłem swoim,
rozwesel świat wokół
i gdy czasem jest mi źle,
gdy łza stanie w oku,
poratuj i pociesz mnie
leżąc przy mym boku.


Linia życia

Brzegu linia w nieskończoność
ciągnie się przede mną.
W jednym punkcie, gdzieś daleko
wpada w wielką ciemność.

Czy z niej wyjść się uda jej,
znów w jasności biec do przodu?
Czy jej prosty silny bieg,
czy wystarczy, by wyjść z grobu?

Prosta, czy zawiła
wyjdzie z tamtej strony ?
Szukać będzie znów wyzwania,
czy szukać obrony?

Czy pokonać da się czerni
i przystanie załamana?
I czy czekać będzie ciebie
byś ją znów wziął na kolana,
pomógł wytrwać jej w ciemności
do samego rana?


Nigdy więcej tak samo

Wraz z ostatnim twym oddechem
sens wszystkiego wokół ciebie
się zatracił.
Każda rzecz dotknięta twoją ręką
żyła także twoim życiem.

Tak wielka pustka dziś
rzeczy te martwe,
nie znaczą nic.

Chociaż,
którą się czesałaś, szczotka,
żyje ciągle twoim życiem,
trzyma mocno jeszcze
siwych włosów garść,
jakbyś po czesaniu
miała kłaść się spać.

Albo pół butelki perfum
stoi dziś tak samo jeszcze,
jakby czekał, że nim
zaraz pachnieć zaczniesz.
I ten fotel,
który czeka także,
aż w nim siądziesz i odpoczniesz.

Wśród tych
i wielu innych rzeczy
czuję ciągle ciebie Mamo.
Ale wiem,
że nigdy więcej
już nie może być tak samo.


Zwiądł

Kwiat mój upadł na podłogę,
tak mi dobrze było z nim.
Zwiądł już, usechł i zostawił wodę
by żyć dalej dała mi.

Proszku garstką jego listki,
gdy dotykam go palcami,
a tak dużo myśli, ciepła
było kiedyś między nami.

Przeminęło życie jego,
wonne dni, jego uroda
zostało tylko wspomnienie,
zapach jego i ta woda.


Ojcze

Gdy dotykam twojej twarzy
drżą okropnie moje ręce
gdy ocierasz z oczu łzy
z bólu kurczy mi się serce.

Jak mam pomóc tobie,
sobie, moim bliskim
jak mam przerwać tę udrękę
jak poradzić sobie z wszystkim

czasem słowo, czy westchnienie
wspomnień garść
czasem tylko fotografia
już jest dość.

Ty sam podnieść musisz głowę
jak i ja co także płaczę
mam już teraz tylko ciebie
żyć też dla mnie musisz ojcze.


Chciałam cię wyciągnąć z nieba

Zobaczyłam cię we śnie
na klęczniku przed ołtarzerm
w półmroku, w skupieniu,
byłaś jedną z nich, rzeźbą czy obrazem.

Twoje blade usta
w cichutkiej modlitwie,
półprzymknięte oczy,
tak widziałam cię.

I grały organy
piękną pieśń majową
i jak dawniej na różańcu
śpiewałam wraz z tobą.

I trzymałam cię za ręce
do siebie tuliłam,
chciałam cię wyciągnąć z nieba,
lecz tylko się obudziłam.


Dziękuję

Za słońce, za poranki
za rosę na trawie
dziękuję, dziękuję
za wszystko co dla mnie

że mi było dane
przeżyć takie chwile
godziny wyszywane śmiechem
dziękuję za łez tyle

za wiejący wiatr
co rozgania chmury
dziękuję za ptaki
co lecą do góry

za razem spędzone minuty
za przyjaźń i kochanie
dziękuję za te gwiazdy
i za kwiaty dla mnie

za wczoraj i przedwczoraj
za dziś i za jutro
dziękuję, dziękuję
już nie jest mi smutno.